Wspomnienie o Januszu Płeszce

W krakowskim oddziale PTMA na  ówczesnej ul. Solskiego po raz pierwszy pojawiłem się w roku 1987 a pod koniec 1988 roku już emigrowałem do Szwecji. Wtedy poznałem Janusza.

Ten w sumie krótki okres, roku czy może nieco więcej jednak owocował wieloma nocami obserwacyjnymi spędzonymi z Januszem czy to u niego na dachu domu przy ul. Lelewela czy w obserwatorium na Bielanach. Byłem świeżo upieczonym kierowcą i miałem też dostęp do pojazdu jakim był mały fiat. Upraszczało to znacznie dostanie się do obserwatorium wieczorami jak i bardzo późne powroty.

Okres ten wspominam jako niezwykle owocny w obserwacje komet, mgławic, planet czy gwiazd zmiennych jak również szukania komet. Janusz nauczył mnie wówczas technik obserwacyjnych tychże. Nasza przyjaźń znalazła tutaj swój początek.

Gdy wyjechałem za granicę miałem w dalszym ciągu dobre kontakty z Januszem. Pisaliśmy do siebie listy gdzie wymienialiśmy obserwacje i opisywaliśmy ówczesne życie.

Nadałem mu przydomek „Barnard Junior” i używałem go przez długie lata, co mu się bardzo podobało. Chodziło o jego poczynania w astrofotografii. Byłem zachwycony jego osiągnięciami. Często wysyłał mi swoje astrofotografie. Mam je oczywiście do dziś.

W roku 1995 wspólnie z Januszem wybrałem się na polanę nieopodal góry Lubomir. Mieliśmy kiepską pogodę ale mnóstwo czasu na rozmowy. Podobnie było w 1998 roku, gdy wraz z jego małżonką i synem spędziłem bardzo śnieżny weekend na polanie Łabowa. Pamiętam, że zasypało nas tak bardzo, że aby opuścić schronisko trzeba było wychodzić oknem na I piętrze…

Przeżyłem chwile grozy, by wydostać się z tego miejsca. Janusz zadbał wówczas, bym się na czas dostał na lotnisko, gdyż byłem w drodze powrotnej do Szwecji – bez przesady ryzykując własnym życiem.

Gdy od 1999 roku zacząłem odwiedzać Kraków corocznie – często kilka razy w roku – wizyty u Janusza w firmie lub w mieszkaniu, a potem w domu, były dla mnie normalną i oczywistą sprawą. Oczywiście nie tylko ja odwiedzałem Janusza jego firmę czy rodzinę. Bardzo często w okresach letnich Janusz odwiedzał również mnie/nas w Skawinie gdzie długimi godzinami rozmawialiśmy na wiele tematów nie tylko astronomicznych ale i politycznych czy rodzinnych.

Mawiał, że nie może sobie odmówić dobrej kawy jaką zwykłem mu podawać, gdy nas odwiedzał.

W roku 2000 – bodajże, Janusz zaproponował mi kupno swojego projektu astrograf z jasnym lustrem f/3 i średnicy lustra 325 mm. Teleskop ten mogłem zainstalować w swoim nowo wybudowanym obserwatorium latem 2003 roku. Instrument ów mam do dziś i  dzięki niemu dokonałem szeregu odkryć tj. 10 gwiazd supernowych, kilku wybuchów gwiazd LBV oraz jednej potwierdzonej gwiazdy zmiennej. Janusz był dumny z tego, że jego pomysł, projekt astrograf, który służył u mnie, przynosił odkrycia. Nie były to co prawda komety, o odkryciu których zawsze oboje marzyliśmy, ale jednak odkrycia!

Teleskop – czy raczej teleskopy – to wiadomo nie wszystko w czym Janusz mi pomógł. Każdy mój nowy pomysł w którymś momencie prawie zawsze potrzebował ingerencji Janusza. Zaczynało się od dyskusji a kończyło na zamówieniach swego rodzaju nietypowych złączek czy konstrukcji różnego typu.

Niejednokrotnie Janusz pożyczał mi swe akcesorja astronomiczne, często do testów, zanim zdecydowałem się na jakiś konkretny zakup.

Janusz kupił parcelę w Mogilanach i wybudował tu swój dom. Dom, który zaprojektowano pod jego pomysł z dużym tarasem i miejscem pod kopułę na tymże tarasie. Gdzie postument pod montaż teleskopu budzi podziw, będąc osobną konstrukcją jakby wbudowaną w budynek. Niestety, obserwatorium na tarasie już nie powstanie, choć już miał praktycznie wszystkie ważniejsze elementy do jego realizacji: kopułę, montaż, teleskop itd. Nawet remont tarasu właśnie niedawno się pomyślnie zakończył. Notabene sam poleciłem mu wykonawcę z którego usług byłem i jestem zadowolony.

Janusz był także pomocny i w innych tematach. Zanim sam wybudowałem dom z garażem pod Krakowem, miałem tu swój samochód który znalazł u Janusza, w jego garażu, miejsce (mógł tu stać nawet rok), gdy go potrzebowałem tj. w okresie gdy mnie w Polsce nie było. Oczywiście była to przyjacielska, bez zobowiązań, przysługa.

No i humor – Janusz często doprowadzał mnie do łez wywołanych jego specyficznym, trafnym poczuciem humoru. Nawet wspólne zakupy w Macro potrafiły być pełne śmiechu! Nie zapomnę też właśnie tego… jego specyficznego śmiechu.

Bez wahania mogę powiedzieć że Janusz był moim jedynym przyjacielem. Mentorem w amatorskiej astronomii obserwacyjnej i teoretycznej. Był człowiekiem z wielkim sercem. Jego brak z pewnością będzie odczuwalny w moim dalszym życiu. Zawsze wiedziałem, że moja pasja do gwiazd łączy się z osobą Janusza, lecz dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę jak bardzo…

Grzegorz Duszanowicz

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.